Przeskocz do treści

Porwani przez UFO

8 grudnia 2009

Jeśli kontaktujący się z kosmitami po prostu wymyślili swoje historie, to moglibyśmy się spodziewać, że coraz więcej ludzi będzie przedstawiało opowiastki o dobrodusznych istotach z kosmosu i coraz dziwaczniej sze relacje z podróży do innych światów. Ale tak się nie stało. Nastąpiła radykalna zmiana sytuacji – teraz kontakty z pozaziemskimi istotami następowały bez zgody ludzi, a często nawet bez ich świadomej wiedzy. Otwarte kontakty urwały się równie nagle, jak się zaczęły. Moim zdaniem już sam ten fakt może świadczyć, iż przynajmniej część kontaktujących się z Obcymi mówiła prawdę, i wskazuje, że było to realne zjawisko, a nie czcze wymysły. Z pewnością wielu kontaktujących się (a były ich setki, oprócz tych najbardziej znanych przedstawionych w poprzednim rozdziale) albo kłamało, albo – w najlepszym razie – przesadzało, ale jestem przekonany, że naprawdę przydarzyło im się coś niezwykłego. Możliwe, że mieli szczęście, gdyż dla innych kontakty z kosmitami okazały się znacznie mniej przyjemne.
Pomijając ludowe podania, pierwsze współczesne doniesienie o uprowadzeniu przez Obcych pojawiło się w 1965 roku w Brazylii, lecz dotyczyło wydarzeń z roku 1957.
Antonio Villas-Boas
Przed samym uprowadzeniem Villas-Boas dwukrotnie obserwował UFO, co również jest warte odnotowania. Za pierwszym razem, nocą 5 października 1957 roku, dwu-dziestotrzyletni student prawa i jego brat ujrzeli promień światła wpadający z nieba prosto do okna ich sypialni. Druga obserwacja miała miejsce dziewięć dni później, 14 października, kiedy Villas-Boas jechał traktorem, orząc nocą pole (studiował prawo, ale równocześnie pracował na farmie swego ojca). Zobaczył jasne światło, które jakby unosiło się nad polem, i spróbował się do niego zbliżyć. Obiekt zaczął się szybko poruszać, próbując uciec, i wkrótce wyczerpany Villas-Boas zaprzestał pościgu. W końcu obiekt wysłał kilka wiązek światła i zniknął. Podobnie jak za pierwszym razem, również jego brat był świadkiem niecodziennej iluminacji.
Następnej nocy Villas-Boas był sam na polu i zobaczył czerwone światło zbliżające się do niego. Tym razem wyraźnie widział pojazd – o nieco jajowatym kształcie – który wylądował, wspierając się na trzech nogach. Villas-Boas po raz pierwszy poczuł strach i próbował oddalić się od statku. Jednak jego traktor ugrzązł, a Villas-Boas został po-
rwany przez czterech Obcych, którzy wybiegli ze statku, pojmali go i siłą zabrali na pokład. Obcy byli niskiego wzrostu, o nieproporcjonalnie dużych głowach – z takim opisem będziemy się spotykać coraz częściej.
Villas-Boas został rozebrany i nasmarowany dziwnym, kleistym płynem. Następnie ostrzyżono go i pobrano próbki krwi, po czym zostawiono samego w małym okrągłym pomieszczeniu. Prawdopodobnie wpuszczono tam jakiś cuchnący gaz i Villas-Boas zwymiotował. Jakiś czas później weszła naga istota. Wyglądała jak kobieta, miała małe stopy, szeroką twarz, mocno zwężającą się ku dołowi, oraz przenikliwe niebieskie oczy, długie szczupłe ręce i około 140 centymetrów wzrostu. Była blondynką, chociaż włosy łonowe i pod pachami miała rude. Villas-Boas poczuł podniecenie i odbył z nią dwukrotnie stosunek. Kobieta pobrała próbkę jego spermy. Zanim wyszła, uśmiechnęła się i wskazała ręką na swój brzuch, a następnie ku górze. Znaczenie tego gestu było jasne:
urodzi się dziecko, hybryda Obcego i człowieka, i zostanie zabrane „gdzie indziej”. Villas-Boas tak skomentował tę część swojej przygody: „Właśnie tego chcieli ode mnie -potrzebowali dobrego ogiera, aby poprawić swój ą rasę. Byłem zły, ale postanowiłem nie przywiązywać do tego większej wagi. Mimo wszystko spędziłem kilka znośnych chwil, chociaż niektóre pomruki, jakie słyszałem z ust tej kobiety, omal nie zepsuły wszystkiego, ponieważ odnosiłem paskudne wrażenie, że jestem ze zwierzęciem”.
Po tej przygodzie seksualnej Villas-Boas doszedł do wniosku, że powinien spróbować zdobyć dowód swojego uprowadzenia, i postanowił ukraść ze statku jakiś mały przedmiot. Został przyłapany na gorącym uczynku, ale mimo to Obcy oprowadzili go po statku przed wypuszczeniem. Na koniec statek powoli uniósł się w górę, po czym nagle nabrał zawrotnej szybkości. Całe wydarzenie trwało niewiele ponad cztery godziny.
W ciągu następnych kilku tygodni Villas-Boas odkrył na swoich rękach i nogach dziwne rany, po których zostały blizny.
Trudno w tym wypadku znaleźć motywy oszustwa. Villas-Boas nie napisał książki o swoich przeżyciach i nie zabiegał o nic poza wyjaśnieniem. Wprawdzie poinformował o swojej przygodzie Olavo Fontesa, brazylijskiego przedstawiciela Aerial Phaeno-mena Research Organisation (Organizacji Badania Zjawisk Powietrznych) – międzynarodowej grupy badającej problem UFO, założonej w 1952 roku – ale niechętnie podawał szczegóły, które Fontes musiał z niego wydobywać przez łagodną perswazję. Villas-Boas nigdy nie starał się czerpać żadnych korzyści materialnych ze swoich przeżyć, nawet nie wypowiadał się na ten temat publicznie aż do 1978 roku, kiedy to potwierdził relację ze spotkania. Nie utworzył ani nie związał się z żadną istniejącą sektą ani organizacją, nie miał zresztą ku temu żadnych powodów: w przeciwieństwie do kontaktujących się, nie otrzymał od Obcych żadnej wiadomości ani ostrzeżenia. Jego przygoda wcale nie czyniła z niego pośrednika między dwoma światami; była raczej nieprzyjemna i stawiała go w kłopotliwej sytuacji. Villas-Boas poświęcił się później studiom i przez resztę życia pracował jako prawnik.
Ten przypadek był czymś zupełnie nowym, ale ufolodzy systematycznie ignorowali go, ponieważ nie pasował ani do schematu kontaktujących się, ani – tym bardziej – do standardowych doniesień o UFO. Mimo to widać wyraźnie, że stanowi on punkt zwrotny, nie tylko z powodu użycia przemocy przez Obcych, ale również z powodu pojawienia się motywu seksu i zapłodnienia, które w następnych latach wysuną się na pierwszy plan.
Współczesna tajemnica uprowadzeń zaczyna się od wydarzeń, które miały miejsce w 1961 roku, a nagłośnione zostały dopiero w 1966. Przypadek ten obejmował wiele elementów występujących w dzisiejszych raportach o uprowadzeniach i stał się swego rodzaju wzorcem, do którego porównuje się współczesne uprowadzenia. Warto dokładniej przedstawić ten chyba najsłynniejszy znany przypadek uprowadzenia przez Obcych.
Betty i Barney Hill

We wrześniu 1961 roku Betty Hill pracowała społecznie dla stanu New Hampshire, opiekując się dziećmi, a jej mąż Bamey był pracownikiem poczty. W czasie wakacji podróżowali po Kanadzie, byli nad wodospadem Niagara i w Montrealu. Tam usłyszeli prognozę pogody, zapowiadającą możliwość wystąpienia huraganu przy wybrzeżu New Hampshire. Była to niepomyślna nowina, ponieważ Hillowie mieszkali w Portsmouth;
postanowili więc nie zostawać na noc w Montrealu, lecz jechać prosto do domu, w obawie, że huragan odetnie im drogę powrotną. Wyruszyli tego samego dnia wieczorem, przekroczyli granicę kanadyjską i około godziny dwudziestej drugiej dotarli do leżącego w New Hampshire miasta Colebrook. Siedząc w restauracji, zastanawiali się, czy przenocować w Colebrook, czy może lepiej pojechać dalej, zatrzymując się, kiedy poczuj ą zmęczenie. Z Colebrook do Portsmouth jest około 270 kilometrów, zatem po krótkim posiłku Hillowie zdecydowali się ruszyć w drogę. Opuścili restaurację pięć po dwudziestej drugiej i Bamey, który lubił wszystko dokładnie planować, obliczył, że powinni znaleźć się w domu około drugiej trzydzieści, najpóźniej o trzeciej. Wrócili jednak dopiero o piątej nad ranem, co jest bardzo istotne dla studiów nad zjawiskiem uprowadzeń.
Niedaleko na południe od Lancaster Betty zauważyła na niebie jasny obiekt, na lewo od księżyca w pełni, w pobliżu Jowisza. Obiekt ten wydawał się poruszać, wyglądał na coraz większy i jaśniejszy, chociaż trudno było określić, na ile ma to związek z ruchem samochodu. Betty pokazała obiekt Bameyowi, który początkowo uznał go za satelitę. Krótko później ich mała suczka Delsey zaczęła być niespokojna (w wielu doniesieniach powtarza się informacja o zwierzętach przestraszonych aktywnością UFO), postanowili się więc zatrzymać, aby wypuścić Jana spacer. Wysiadłszy z samochodu, mogli się dokładniej przyjrzeć obiektowi na niebie – teraz nabrali pewności, że się porusza.
Wrócili do samochodu i ruszyli dalej, zastanawiając się, czym też może być ów dziwny obiekt. Betty stanowczo twierdziła, że nie może to być satelita, w końcu Bamey przestał się przy tym upierać i zasugerował, że to samolot. Obiekt jakby leciał za nimi;
mogli od czasu do czasu zatrzymywać się, aby przyjrzeć mu się dokładniej. Byli już pewni, że nie jest to ani gwiazda, ani satelita, ani samolot. Poruszał się dziwnie – przez jakiś czas wisiał nieruchomo w powietrzu, po czym nagle przyspieszał. Miał kolorowe światła i wysyłał jasne promienie. Przez lornetkę zauważyli kadłub, ale bez skrzydCT^ W ogóle nie było słychać pracy silnika. Przejechali przez uczęszczany obszaJ^a^ai^ dian Head, zastanawiając się ciągle, czym może być dziwny pojazd. Bamay^ytfcpo^ wiekiem nerwowym i zaczynał się robić coraz bardziej spięty i niespokojny.progi[r^%y wiele mil były kompletnie opustoszałe, a Delsey skomlała i chowała się pb(| fotcJSgay
Wówczas nagle obiekt przybliżył się i Betty z odległości 50 metrów zobaczyła ogromny pojazd z rzędem okien.
Po namowach Betty zatrzymali się na środku drogi. Bamey wziął lornetkę i odszedł w pole, na lewo od samochodu. Betty pozostała w wozie, wypatrując innych samochodów. Kiedy zobaczyła, że Bamey znacznie się oddalił, zawołała, by wrócił, lecz on jej nie usłyszał. Obserwował obiekt przez lornetkę i tym razem zauważył w okienkach około sześciu postaci, ubranych w coś, co wyglądało na lśniące, czarne uniformy. Statek zbliżył się jeszcze bardziej i coś jakby wysunęło się spod spodu – najwyraźniej zamierzał lądować. Wszystkie postaci w środku podeszły do czegoś w rodzaju tablicy rozdzielczej – z wyjątkiem jednej, która została przy oknie i wpatrywała się w przerażonego Bameya.
Bamey był jakby zahipnotyzowany spojrzeniem postaci ze statku, ale nadludzkim wysiłkiem woli zmusił się do odwrócenia wzroku w inną stronę. Wówczas jakby czar prysnął – krzycząc pobiegł do samochodu, przerażony tym, że o mały włos nie został pojmany. Wskoczył do auta i ruszył z zawrotną prędkością. Wkrótce Hillowie usłyszeli serię dziwnych elektronicznych pisków i od tego momentu ich wspomnienia są niejasne; dopiero druga seria podobnych pisków przywróciła im świadomość. Znajdowali się około 56 kilometrów na południe od Indian Head i niewiele pamiętali z tego, co im się przydarzyło. Czuli się tak, jakby odzyskali przytomność, ale jechali samochodem, więc sen nie mógł tłumaczyć ich dziwnego samopoczucia. Pojechali dalej i dotarli do Ports-mouth o piątej nad ranem. Ich podróż trwała o dwie godziny dłużej, niż powinna, chociaż to okazało się dopiero później, w czasie dokładniejszego badania sprawy.
Po lekkim posiłku Betty i Bamey poszli spać i obudzili się dopiero o trzeciej po południu. Bamey usunął z pamięci widok postaci na pokładzie statku i postanowił zapomnieć o całej sprawie. Nie chciał o tym pamiętać. Betty pamiętała i zdecydowała się podzielić tym ze swoją siostrą Janet. Janet miała sąsiada, który był fizykiem, i zasięgnęła jego rady. Poradziła też Betty, żeby sprawdziła za pomocą kompasu, czy samochód nie jest jakoś dziwnie napromieniowany. (Nie wiadomo, co dokładnie powiedziała, ale chyba musiało to brzmieć inaczej, ponieważ nie da się sprawdzić promieniowania kompasem). Betty poszła do samochodu i odkryła około tuzina dziwnych okrągłych plam na karoserii. W pobliżu owych plam przyrząd zaczynał wariować. W innych miejscach zachowywał się normalnie. Betty opowiedziała o tym Bameyowi, ale ten – ponieważ chciał o wszystkim zapomnieć – ku jej rozczarowaniu nie wykazał zainteresowania.
Za radą Janet, która rozmawiała o tym z przyjacielem, byłym policjantem, opowiedziały o swojej przygodzie w pobliskiej bazie lotniczej Pease, nie wspomniały jednak o dziwnych plamach na karoserii i postaciach, które widział Bamey. Okazało się, że na terenie, na którym się znajdowali owej nocy, radary wykryły coś niezwykłego, zgodnego w czasie (2.40 rano) z przygodą Hillów. Raport o tym wydarzeniu trafił do ludzi, zajmujących się projektem Blue Book w bazie lotniczej Wright-Patterson w Ohio.
Betty zaczęła rozmyślać nad tajemnicą UFO i w końcu wypożyczyła z biblioteki książkę na ten temat. Była to The Flying Saucer Conspiracy (Spisek latających spodków) Donalda Keyhoe’a, byłego majora korpusu marines, wówczas zaś dyrektora National Investigations Commitee on Aerial Phenomena (NICAP – Narodowego Konitetu Badań nad Zjawiskami Powietrznymi) – najważniejszej z grup zajmujących się sprawami UFO.
Kilka dni później Betty miała szereg niespokojnych snów, w których była zabierana na pokład statku kosmicznego i poddawana eksperymentom medycznym. Dopiero później doszła do wniosku, że sny te mogły być odzwierciedleniem wydarzeń, mających miejsce w rzeczywistości.
Pod wpływem snów napisała list do Keyhoe’a i już wkrótce NICAP zajęło się badaniem sprawy. Walter Webb, doradca naukowy NICAP, przeprowadził z Hillami długi wywiad i wielkie wrażenie zrobiła na nim spójność i konsekwencja ich relacji. Prowadzono dalsze badania i w czasie kolejnej rozmowy z Hillami pojawiła się idea wykorzystania hipnozy, aby ustalić, co właściwie zdarzyło się w dwóch „zgubionych” godzinach. Co ciekawe, pomysłu tego nie podsunął nikt z ekipy NICAP, lecz James MacDonald, przyjaciel rodziny, który właśnie odszedł ze służby w lotnictwie Stanów Zjednoczonych.
Latem 1962 roku Bamey zaczął odczuwać wyczerpanie i cierpieć z powodu nadciśnienia i wrzodów; jego lekarz polecił mu skontaktować się z psychiatrą, doktorem Dun-canem Stephensem. Początkowo Bamey nie chciał mówić o spotkaniu z UFO, ale w końcu, próbując dotrzeć do najgłębszej przyczyny swoich problemów, zaczął o nim wspominać. Później powiedział doktorowi Stephensowi o pomyśle zastosowania hipnozy, kiedy zaproponowano mu to po raz drugi – tym razem podsunął mu ten pomysł kapitan Benn Swett z pobliskiej bazy lotniczej Pease, którego spotkał w grupie dyskusyjnej w swoim kościele. Doktor Stephens polecił Bameyowi słynnego bostońskiego psychiatrę, doktora Benjamina Simona.
Pierwsza wizyta u doktora Simona miała miejsce 14 grudnia 1963 roku. Betty towarzyszyła Bameyowi, a ponieważ oboje przeżyli to samo, doktor Simon postanowił poddać terapii również Betty. Pierwsza sesja hipnotyczna odbyła się 4 stycznia 1964 roku, ostatnia zaś 27 czerwca 1964 roku. Seanse przeprowadzone w tym czasie dostarczyły niezwykłych relacji o tym, co przydarzyło się Hillom w okresie utraty pamięci między seriami elektronicznych pisków, które słyszeli.
Doktor Simon przeprowadził sesje zarówno z Betty, jak i Bameyem – z każdym z nich osobno, aby ich relacje nie wpływały na siebie wzajemnie. W tym samym celu zadbał też o to, żeby Hillowie nie pamiętali szczegółów przywołanych pod hipnozą aż do końca terapii. Wtedy odtworzył im nagrane w czasie sesji kasety i wreszcie mogli się dowiedzieć, co ich właściwie spotkało.
Pod wpływem hipnozy zaczęła się rysować następująca historia: kiedy Hillowie oddalili się z miejsca, gdzie widzieli postaci w statku, Bamey z niejasnych przyczyn skręcił z głównej drogi kilka kilometrów dalej na południe. Jechał -jak sądził – w stronę zachodzącego księżyca, gdy nagle okazało się, że drogę blokuje grupa jakichś postaci. Jedna z nich trzymała w rękach dziwny przyrząd. Wtedy silnik samochodu nagle zgasł. Bamey przypuszczał, że ludzie na drodze są bandytami, Betty zaś sądziła, że zepsuł im się samochód. Poczuła jednak, że coś nie jest w porządku, i próbowała uciekać, lecz została złapana przez kilku ludzi. Właśnie wówczas zdała sobie sprawę, że to wcale nie są ludzie. Według opisu Bameya byli podobni do ludzi, lecz mieli bardzo wysokie czoła i charakterystyczne skośne oczy. „Nie myślałem o niczym. Nie myślałem o ludziach w pojeździe, który zobaczyłem. Po prostu widziałem te oczy i wyłączyłem się”. W jakiś sposób został obezwładniony i wydaje się, że przez dalszą część spotkania
miał zamknięte oczy. Betty starała się zachować świadomość, walcząc z jakimś nieznanym przymusem. Następnie oboje zostali zabrani do statku, który wylądował, umieszczeni w osobnych pomieszczeniach i poddani badaniom medycznym. Betty przypomniała sobie, że wprowadzono jej przez pępek igłę, tłumacząc, iż jest to test ciążowy. Powiedziano też, że obce istoty nie chcą jej sprawić bólu i zamierzają tylko poznać różnice między naszymi dwoma gatunkami.
Najważniejszą chyba informacją uzyskaną dzięki hipnozie była relacja Betty o czymś, co później zostało nazwane Gwiezdną Mapą. Obcy podobno pokazali Betty mapę szlaków handlowych i ekspedycji, wówczas zapytała, gdzie jest ich rodzinna planeta. W odpowiedzi dowódca spytał Betty, czy wie, gdzie jest Ziemia. Kiedy odpowiedziała, że nie, Obcy rzekł, że nie ma sensu mówić jej, skąd oni pochodzą, skoro nie wie, gdzie sama się znajduje. W hipnozie Betty narysowała mapę, którą widziała, a kilka lat później Marjorie Fish, astronom amator, zdołała z dużym prawdopodobieństwem zidentyfikować Gwiezdną Mapę narysowaną przez Betty. Gwiazdami, od których zaczynały się trasy na mapie, były prawdopodobnie Zeta Reticuli, podwójny system gwiezdny, położony około trzydziestu siedmiu lat świetlnych od Ziemi. Jeśli wziąć pod uwagę odległości międzygwiezdne, system ten jest bliskim sąsiadem naszego Układu Słonecznego. Jak zobaczymy, wiele przesłanek wskazuje na to, iż inteligentne obce istoty przybywające na Ziemię mogą pochodzić z Zeta Reticuli.
Betty poprosiła o jakiś dowód ich spotkania i otrzymała książkę. Później jednak dowódca zabrał ją, mówiąc, że postanowiono, iż Hillowie nie będą pamiętać całego tego wydarzenia. Betty bardzo się zdenerwowała i powiedziała, że cokolwiek się stanie, ona będzie pamiętać. W końcu Betty i Bamey zostali odprowadzeni do samochodu i – zobaczywszy, jak statek odlatuje – pojechali dalej.
Doktor Simon w całym swoim życiu nie spotkał się z takim przypadkiem i obawiał się, że może on zrujnować jego reputację, toteż zaprzeczył, jakoby hipnoza mogła być skutecznie wykorzystywana w profesjonalnej terapii. Był niemal pewien, że Hillowie mówią prawdę, chociaż trudno było mu się pogodzić z tym, iż wspomnienia przywołane w czasie hipnozy mogły mieć coś wspólnego z rzeczywistymi przeżyciami.
Histońa Betty i Bameya pojawiła się – ku ich zgryzocie – w wielu nieautoryzowanych artykułach w bostońskiej prasie. W rezultacie postanowili przedstawić własną, sprostowaną wersję wydarzeń. Podjęli współpracę z pisarzem Johnem G. Fullerem, którego książka, The Interrupted Journey (Przerwana podróż), ukazała się w 1966 roku. Doktor Simon udostępnił kasety z nagraniami z sesji hipnotycznych, ale tylko na wyraźne życzenie swoich pacjentów i z zastrzeżeniem, że osobiście będzie czuwał nad stroną merytoryczną informacji medycznych, aby mieć pewność, że będą rzetelne.
Betty poddała się testowi na wykrywaczu kłamstw przed kamerami telewizyjnymi. Zapytano ją, czy otrzymała informacje o Gwiezdnej Mapie na pokładzie UFO i czy cokolwiek w jej relacji było niezgodne z prawdą. Testy potwierdziły jej prawdomówność. W każdym razie i ona, i Barney byli wiarygodnymi, solidnymi i poważanymi obywatelami, aktywnie działającymi zarówno w miejscowym kościele, jak i ruchach świeckich.
Często zaprasza się mnie do wygłaszania wykładów. Bardzo chętnie przyjmuję takie zaproszenia i prostuję – kiedy tylko mam okazję – błędne opinie na temat postawy rządu brytyjskiego wobec tych kwestii. Wykłady dają mi też sposobność wzbogacenia wyników moich wcześniejszych badań przez spotkania z ekspertami i naocznymi świadkami. We wrześniu 1995 roku poleciałem do New Hampshire, gdzie miałem wygłosić referat na piątej dorocznej konferencji na temat UFO, organizowanej przez New Hampshire Mutuał UFO Network. Moi gospodarze, Pete i Frań Geremia, przedstawili mnie Betty Hill i w ten sposób usłyszałem relację z pierwszej ręki o jej przeżyciach.
Betty jest czarującą starszą panią i nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, że mówi prawdę. Pogodziła się z wydarzeniami z 19 i 20 września 1961 roku, chociaż początkowo przychodziło jej to z wielkim trudem. Sprawiała wrażenie niemal zawstydzonej, kiedy opowiadała o tym, co się wydarzyło, o jej „pierwszej walce” z porywaczami, którzy starali sieją zabrać na pokład statku. Nazywała te istoty nie „Obcymi” lecz „astronautami” i ostatecznie była wręcz zadowolona, że stało się to, co się stało. Wielokrotnie -powiedziała – zastanawiano się, czym jest UFO i czy we wszechświecie istnieje życie poza Ziemią. Ale my jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy wiedzą to na pewno.
Jeśli Betty i Barney byli rzeczywiście pierwszymi ludźmi, którzy doświadczyli tego, co zazwyczaj zdarza się w bajkach o skrzatach, to moim zdaniem musieli mieć w sobie coś szczególnego, co różniło ich od innych i czyniło szczególnie atrakcyjnymi dla istot badających rasę ludzką. Betty jest biała, a Bamey czarny; wprawdzie dzisiaj takie małżeństwa nikogo nie dziwią, ale wówczas były czymś niezwykłym, zwłaszcza w konserwatywnym New Hampshire. Zastanawiałem się, czy dwoje ludzi, którzy odcięli się od ówczesnego rasizmu i zaangażowali w walkę z niesprawiedliwością społeczną, mogli się wydać światłymi, najbardziej godnymi uwagi przedstawicielami rodzaju ludzkiego. Betty uśmiechnęła się, wzruszyła ramionami i powiedziała po prostu: „Może. Kto wie?”.
Najlepszym przykładem podejścia Betty do całej sprawy może być uwaga zamieszczona na początku jej książki A Common Sense Approach to UFO (Rozsądne podejście do UFO). Została ona zadedykowana pamięci Bameya (który zmarł w 1969 roku), doktorowi Benjaminowi Simonowi i Johnowi G. Fullerowi, ale dalej możemy przeczytać:
„Poświęcam UFO, z miłością”.
Warto na koniec powiedzieć, że nazwa New Hampshire często pojawia się w doniesieniach o UFO, i to od wielu lat. W 1993 roku jedna z lokalnych gazet zamieściła nawet na tytułowej stronie następujący nagłówek: JEŚLI ZOBACZYSZ UFO NAD RZEKĄ PISCATAOUA, NIE DZWOŃ NA POLICJĘ. TO NIE JEST NAGŁY WYPADEK.
Może coś w tym jest.
Przypadek Betty i Bameya Hillów był kamieniem milowym dla ufologii. Stał się początkiem czegoś nowego, czegoś bardziej niepokojącego niż wcześniejsze przyjacielskie kontakty z Obcymi. Przypadek Hillów jest ważny z wielu powodów, między innymi dlatego, że po raz pierwszy zastosowano wówczas hipnozę dla przywołania niezapa-miętanych świadomie przeżyć. Technika ta budzi wiele kontrowersji, warto więc o niej powiedzieć w tym miejscu kilka słów, aby czytelnik mógł sobie wyrobić własne zdanie na ten temat, ponieważ spotkamy się jeszcze niejednokrotnie z przypadkami, kiedy wszystkie informacje uzyskano od świadków poddanych hipnozie.
Regresja hipnotyczna
Przede wszystkim muszę rozwiać kilka mitów na temat hipnozy. Hipnoza nie jest magicznym sposobem dotarcia do ukrytych wspomnień. Jest to po prostu inny stan świadomości, w którym ludzie są bardziej zrelaksowani, mniej rozkojarzeni i w konsekwencji skoncentrowani na temacie, na który zwraca ich uwagę hipnotyzer. Pewnego razu poddałem się hipnozie i mimo iż byłem odprężony, cały czas zachowałem świadomość, zdawałem sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół mnie, i wcale nie byłem zaczarowany, jak sądzą niektórzy.
Regresja hipnotyczna w związku z uprowadzeniami przez Obcych łączy się z wieloma problemami. Po pierwsze, osoba poddana hipnozie może kłamać. Równie dobrze ludzie mogą się mylić w tym, co opowiadają w hipnozie, podobnie jak mogą się mylić w normalnych warunkach. O wiele ważniejsze jest jednak to, że podatność na sugestię osoby zahipnotyzowanej stwarza niebezpieczeństwo, iż hipnotyzer będzie nią kierował, nawet niechcący. Taka sytuacja zdarza się, ponieważ wola zahipnotyzowanego podlega presji, a równocześnie hipnotyzer staje się bardzo ważną postacią w jego świadomości. Osoba zahipnotyzowana może chcieć przekazać jakiekolwiek informacje, po prostu dlatego, iż wie, że właśnie tego się od niej oczekuje. Informacje mogą pochodzić skądkol-wiek. Mogą być prawdziwe, ale równie dobrze pochodzić ze snów, fantazji, a nawet przeczytanych książek czy obejrzanych filmów. Równie dobrze może też wchodzić w grę nieświadome oszustwo, tak zwana konfabulacja.
Hipnotyzowany może ulec podświadomej chęci sprawienia przyjemności hipnotyzerowi przez przekazanie mu informacji, które -jego zdaniem – ten chce usłyszeć. Tak więc, jeśli rzekomego uprowadzonego podda hipnozie ktoś, kto już wcześniej miał do czynienia z tego rodzaju przypadkami, to hipnotyzowany może nieświadomie chcieć dostarczyć mu materiału, który będzie pasował do konkretnego założenia. Obecnie problemem jest to, że tak wielu badaczy uprowadzeń nauczyło się technik hipnotycznych i używa ich podczas badań, nie będąc w pełni świadomymi ich ograniczeń.
Inny problem stwarza powszechność hipnoterapii i wiedzy o uprowadzeniach przez Obcych. Byłem przerażony, kiedy usłyszałem, jak dwie osoby prosiły o pomoc hipnote-rapeutę, pragnąc się dowiedzieć, czy przypadkiem w dzieciństwie nie były ofiarami molestowania seksualnego. Zanim jeszcze terapia się rozpoczęła, hipnotyzer zasugerował, że osoby te mogły zostać uprowadzone przez Obcych. Wprawdzie, jak się przekonamy, możliwość istnienia związku między uprowadzeniami a molestowaniem seksualnym w dzieciństwie jest przedmiotem osobnej dyskusji, ale wysuwanie tego rodzaju sugestii bez żadnego uzasadnienia, przed rozpoczęciem sesji czy choćby dokładniejszych rozmów, jest wysoce nieprofesjonalne. Ku mojemu zadowoleniu w obu tych przypadkach pacjenci odeszli rozczarowani.
Moim zdaniem, jeśli w ogóle stosuje się hipnozę, powinien to robić profesjonalista o wysokich kwalifikacjach, nie dysponujący przy tym szczególną wiedzą o uprowadzeniach ani nie mający do tego problemu żadnego stosunku emocjonalnego. Inaczej zbyt łatwo jest kierować zahipnotyzowanym za pomocą pytań takich jak: „Czy widziałeś jeszcze jakieś postacie w pokoju?”.
Oszustwo? Złudzenie? A może prawdziwe wydarzenia, które miały miejsce w innej rzeczywistości, do której Maureen Puddy w jakiś sposób się dostała, a Norman i Magee nie?
Charles Hickson i Kalvin Parker

Hickson i Parker to dwaj robotnicy portowi z Missisipi, którzy twierdzili, że zostali porwani przez Obcych, kiedy łowili ryby w opuszczonej przystani na rzece Pascagoula 11 października 1973 roku. Dwaj mężczyźni najpierw usłyszeli dziwne brzęczenie, po czym ujrzeli dziwny pojazd owalnego kształtu, który wolno zbliżał się do nich, emitując białoniebieskie światło. Pojazd wylądował i wyszły z niego trzy istoty, które ruszyły w kierunku Hicksona i Parkera. Stworzenia te miały około półtora metra wzrostu, pomarszczoną szarą skórę i dziwne wypukłości zamiast nosów i uszu; w miejscu ust znajdowała się tylko mała szczelina. W tym momencie dziewiętnastoletni Parker zemdlał. Obaj mężczyźni zostali zabrani na pokład pojazdu.
Hickson został poddany badaniom medycznym, między innymi za pomocą unoszącego się w powietrzu przyrządu podobnego do dużego oka, po mniej więcej dwudziestu minutach zaś obaj zostali bezceremonialnie wyrzuceni na brzeg rzeki i UFO odleciało.
Ich opowieść zainteresowała miejscowego szeryfa, który postanowił zostawić obu mężczyzn w pomieszczeniu z ukrytym mikrofonem. Szeryf przypuszczał, że jeśli kłamią, to prawdopodobnie wykorzystają okazję, by uzgodnić zeznania albo po prostu pośmiać się ze spłatanego figla. Tak się jednak nie stało; zamiast tego miała miejsce następująca wymiana zdań:
Hickson: Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego. Nie możesz zmusić ludzi,
żeby uwierzyli.
Parker: Nie chcę tu tak siedzieć. Chcę się zobaczyć z lekarzem.
Hickson: Lepiej niech się obudzą i zaczną wierzyć. Lepiej niech uwierzą.
Parker: Widziałeś, jak się otwierają te cholerne drzwi?
Hickson: Nie wiem, jak się otworzyły, synu, nie wiem.
Parker: Po prostu wszedłem tak jak te sukinsyny i tak samo wyszedłem.
Moim zdaniem to nie wygląda na rozmowę oszustów.
Obaj mężczyźni zostali przesłuchani w bazie lotniczej Keesler, później zaś ich przypadkiem zajął się doktor J. Allen Hynek, który po zakończeniu oficjalnego programu badawczego armii Stanów Zjednoczonych, projektu Blue Book, założył własną organizację. Próbowano poddać Hicksona hipnozie, ale okazał się on zbyt spięty i sesję trzeba było przerwać. (Wobec kontrowersji wokół wykorzystania hipnozy trzeba powiedzieć, że wszystkie przytoczone dotychczas szczegóły zostały podane w pełni świadomie). Na Parkerze ta przygoda wywarła tak wielkie wrażenie, że przeżył załamanie nerwowe.
Travis Walton

Niewiele spraw tak doskonale ilustruje kontrowersje dotyczące uprowadzeń przez Obcych, jak przypadek Travisa Waltona. Walton był jednym z siedmiu ludzi pracujących przy przerzedzaniu lasu w Parku Narodowym Sitgreaves w Arizonie. 5 listopada 1975 roku około godziny osiemnastej praca była już zakończona i ludzie wyruszyli do domu ciężarówką należącą do brygadzisty Mikę’a Rogersa. Wkrótce zobaczyli między drzewami dziwną poświatę. Kiedy minęli zakręt, ujrzeli UFO o kształcie dysku, unoszące się nad polaną. Zatrzymali się, Walton wyskoczył z samochodu i pobiegł w stronę obiektu, który zaczął wówczas wirować, wydając wysokie dźwięki. Nagle Walton został porażony wiązką światła ze statku, która odrzuciła go do tyłu. Jego koledzy nie zachowali się ładnie w panice odjechali i dopiero po chwili postanowili wrócić, by mu pomóc. Kiedy zbliżali się już do miejsca, w którym zostawili Waltona, ujrzeli wiązkę światła skierowaną w niebo – i żadnego śladu kolegi. Poinformowali o jego zaginięciu miejscowego szeryfa i przez następne dwa dni prowadzono intensywne poszukiwania – bez powodzenia.
11 listopada Walton zatelefonował do swojej siostry z miasta odległego o prawie 20 kilometrów od miejsca, w którym zniknął, prosząc, aby ktoś po niego przyjechał. Znaleziono go – bardzo zdenerwowanego – na podłodze budki telefonicznej, z której dzwonił. Kiedy doszedł do siebie, opowiedział, co go spotkało. Porażony wiązką światła stracił przytomność i ocknął się w gorącym, dusznym pomieszczeniu o nisko umieszczonym stropie. Zobaczył trzech niskich Obcych o wielkich głowach, dużych oczach, z bardzo małymi nosami, ustami i uszami. Wpadł w histerię, próbował ich atakować i wybiegł z pomieszczenia. Wtedy spotkał człowieka w czymś w rodzaju hełmu na głowie, który zabrał go ze statku i zaprowadził do hangaru, gdzie stało kilka niewielkich obiektów w kształcie dysku. Walton podszedł za owym człowiekiem do jednego z tych dysków i zobaczył jeszcze trzech ludzi. Wówczas ktoś nałożył mu na twarz maskę – i Walton znowu stracił przytomność. Kiedy przyszedł do siebie, leżał na drodze i zdążył jeszcze dostrzec startujące UFO.
Wydarzenia te wzbudziły zażarte dyskusje. Sceptyczni badacze UFO, tacy jak Phi-lipp J. Klass, twierdzili, że wszystko to jest oszustwem. Klass wskazywał, że kierowane przez Rogersa prace w lesie nie zostały wykonane w terminie, co powinno się wiązać z konsekwencjami finansowymi. Jednak do ściągnięcia kary nie doszło, gdyż robotnicy mieli usprawiedliwienie: byli zbyt przerażeni, by wrócić w tamto miejsce. Byłby to powód do popełnienia oszustwa, podobnie jak pięć tysięcy dolarów, które robotnicy otrzymali od „National Enquirer” za swoją opowieść.
Wątpliwości budzą też testy na wykrywaczu kłamstw, jakim dwukrotnie poddano Waltona – pierwszy dał wyniki pozytywne, drugi – nie. Również jego kolegów poddano takim badaniom, jeszcze zanim Walton się odnalazł (istniały podejrzenia, że zamordowali oni Waltona, ukryli ciało i wymyślili bajeczkę o UFO); pięciu na sześciu przeszło je pomyślnie. Zawsze rodzą się wątpliwości, kiedy wykrywacz kłamstw daje wynik negatywny, ale technika ta nie jest -jak sądzą niektórzy – bezbłędna; na przykład brytyjski system prawny nie uważa jej za miarodajną. Problem polega na tym, że urządzenie mierzy napięcie psychiczne, a jeśli Walton rzeczywiście został porwany przez Obcych,
to przeżycia te muszą się dla niego wiązać ze stresem, co wykrywacz wykazuje. W ten sposób powstaje podejrzenie, że badany kłamie. Testy na wykrywaczu kłamstw – podobnie jak hipnoza – niekoniecznie pozwalają oddzielić prawdę od fałszu.
Ponad dwadzieścia lat po tych wydarzeniach wszyscy uczestnicy uparcie trzymają się swojej wersji.
Betty Andreasson

Betty Andreasson opowiedziała o swoich przeżyciach dopiero w 1974 roku, ale wydarzenia miały miejsce 25 stycznia 1967 roku. Jej przygoda zaczęła się od awarii zasilania (co ciekawe, w wielu doniesieniach pojawienie się UFO łączy się z awarią prądu – najsłynniejszy taki przypadek miał miejsce 9 listopada 1965 roku). Kiedy zgasły światła w domu Andreassonów, okazało się, że cała rodzina jest jakby sparaliżowana, chociaż Betty może się swobodnie poruszać. Nagle do domu weszły cztery istoty, przechodząc przez drzwi frontowe. Miały około metra wzrostu, duże, skośne oczy o migdałowym kształcie oraz niewielkie nosy i usta. Były ubrane w obcisłe uniformy z emblematem przypominającym ptaka. Dowódca przedstawił się jako Ouazgaa, po czym Andreasson została zabrana do owalnego UFO, gdzie poddano ją bolesnym badaniom medycznym. W pewnym momencie zamknięto jaw czymś w rodzaju kapsuły wypełnionej dziwnym płynem. Następnie w jakiś sposób przetransportowano ją w niezwykłe miejsce, gdzie dziwne stworzenia wspinały się po budynkach; zobaczyła wielkiego ptaka i usłyszała głos mówiący jej, że ma do spełnienia misję, której szczegóły pozna później.
Wiele z tych informacji uzyskano, poddawszy Betty Andreasson hipnozie, ale część potwierdzili j ej ojciec i najstarsza córka, którzy prawdopodobnie zachowali świadomość przynajmniej przez pewien czas, kiedy Obcy byli w ich domu.
Duża część relacji Andreasson ma charakter religijny, co prawdopodobnie odzwierciedla jej silną wiarę. W pewnym momencie ponoć dała Ouazgaa Biblię w zamian za książkę Obcych, którą jednak później zgubiła.
Analiza

Opisane przypadki są interesujące same w sobie, ale o wiele ciekawsze jest, dlaczego nastąpiła taka zmiana. Dlaczego teraz ludzie nie kontaktują się z Obcymi, lecz są przez nich porywani? Czy goście z kosmosu po prostu zmienili zamiary, czy też przeszli do kolejnej części wielkiego planu, a może odpowiedzi należy szukać w nas samych i w sposobie, w jaki podchodzimy do Obcych? Wydaje mi się, że istoty te, kimkolwiek są, mogą w jakimś sensie odzwierciedlać stan naszego społeczeństwa. Innymi słowy, widzimy w nich siebie samych. Zjawisko może być najzupełniej realne, ale też może być z nim jak z białym płótnem, na którym malujemy obraz, albo z testem Rorschacha, kiedy sami interpretujemy plamy z atramentu.
Może w miarę, jak społeczeństwo staje się coraz bardziej skomplikowane i bezosobowe, a my tracimy poczucie wspólnoty, zmienia się charakter spotkań z Obcymi? Nasze życie jest w coraz większym stopniu zdominowane przez komputery, faksy, telefony komórkowe i inne tego rodzaju wynalazki. Tracimy kontrolę i osobistą odpowiedzialność – być może współczesny scenariusz kontaktów z Obcymi odzwierciedla ten stan rzeczy.
Przedstawione w tym rozdziale przypadki pokazują, jak w latach 60. i 70. pojawiło się zjawisko uprowadzania przez Obcych. Zaczął się układać pewien wzór, ale samo zjawisko nadal uważano za jedną z ciekawostek w rodzaju trójkąta bermudzkiego czy potwora z Loch Ness. Nie było jeszcze żadnych oznak nadciągającej burzy. Mało kto podejrzewał, że doniesienia o uprowadzeniach przez UFO wkrótce przybiorą rozmiary epidemii, wychodzącej poza ramy magazynów urologicznych – do codziennej prasy.
Wydarzenia w Wielkiej Brytanii

Zazwyczaj uważa się, że uprowadzenia przez Obcych są typowo amerykańskim zjawiskiem. W rzeczywistości mają one miejsce na całym świecie, ale -jak to zwykle bywa – popularne wyobrażenia na ten temat są kształtowane przez media, które koncentrują się głównie na scenie amerykańskiej. Nie można zaprzeczyć, że istotnie wiele najważniejszych przypadków miało miejsce w Stanach Zjednoczonych i że najwybitniejsi badacze są Amerykanami. Ponadto wielka liczba stacji radiowych i telewizyjnych w Stanach Zjednoczonych czyni łatwiejszym dostęp do mediów, co z kolei sprawia, że częściej pojawiają się w nich tak „dziwne i cudowne” tematy, jak porwania przez Obcych. Ale interesujący nas fenomen istnieje też w Wielkiej Brytanii i kiedy rozpocząłem badania w 1991 roku, doniesienia o uprowadzeniach napływały już od prawie dwudziestu lat.
George King

Wśród kontaktujących się z Obcymi byli również Brytyjczycy. Najsłynniejszym z nich jest londyński taksówkarz George King, który twierdził, że w 1954 roku, po latach studiowania filozofii duchowej i jogi, usłyszał głos, mówiący mu: „Przygotuj się;
odbierzesz przesłanie od międzyplanetarnego parlamentu”.
King twierdził, że osiem dni później indyjski jogin nauczył go techniki umożliwiającej kontaktowanie się z inteligentną istotą z Wenus imieniem Aetherius. W 1956 roku założył istniejące do dzisiaj Aetherius Society (Towarzystwo Aetheriańskie). Zarówno King, jak i jego Towarzystwo budzą wiele kontrowersji. Wielu ludzi uważa Kinga za oszusta, a jego organizację za sektę, chociaż raczej dziwaczną niż niebezpieczną. Ufolo-dzy patrzą na tego rodzaju grupy z niesmakiem i kiedy British UFO Research Associa-tion (BUFORA- Brytyjskie Stowarzyszenie Badania UFO) umożliwiło w 1996 roku Towarzystwu Aetheriańskiemu publiczne wystąpienie na jednym ze swoich regularnych odczytów w Londynie, zostało to przyjęte z mieszanymi uczuciami, a kilku słuchaczy wręcz otwarcie wyśmiało mówcę. Jedną z najważniejszych spornych kwestii był fakt, iż George King sam przyznał sobie tytuł szlachecki, do którego nie miał żadnych praw.
Jenny Randles należy do czołówki brytyjskich ufologów i badaczy uprowadzeń przez Obcych; z jej badań wynika, że uprowadzenia rozpoczęły się w Wielkiej Bryta-
nii co najmniej wtedy, gdy rozpoczęły się obserwacje UFO. Uważa ona jednak, że pierwsze uprowadzenia nie zostały odnotowane, ponieważ ludzie nie zdawali sobie sprawy z natury tego zjawiska. Wprawdzie znany jest przypadek uprowadzenia na terenie Wielkiej Brytanii z 1973 roku, jako jeden z pierwszych na świecie łączący działania seksualne i tworzenie hybrydy człowieka i Obcego, ale brytyjscy ufolodzy w latach 70. traktowali bardzo sceptycznie kwestię uprowadzeń. Przypomina to podejście amerykańskich badaczy, takich jak Keyhoe, którzy sądzili, że doniesienia o uprowadzeniach były mistyfikacjami, mającymi na celu zdyskredytowanie ufologii jako nauki.
Przedstawię teraz kilka przypadków uprowadzeń z terenu Wielkiej Brytanii.
Porwanie w Aveley

Przypadek ten miał miejsce niedaleko Aveley w Essex, w 1974 roku, a badania nad nim trwały z przerwami przez następne kilka lat. John i Susan Day z trójką dzieci właśnie wracali samochodem od krewnych, kiedy zobaczyli UFO emitujące niebieskie światło. To pierwsze spotkanie było niezbyt interesujące, zwłaszcza że nietrudno o pomyłkę w przypadku obserwacji prowadzonych przez szyby jadącego samochodu. Nieco później radio w samochodzie Dayów zaczęło szwankować i wydobyły się z niego kłęby dymu. Za zakrętem ich samochód dostał się w dziwną zieloną mgłę i nagle zaczął się trząść. Kiedy wyjechali z mgły, okazało się, że przejechali znacznie dłuższy odcinek drogi, niż sądzili. Przyjechali do domu, włączyli telewizor i ze zdziwieniem stwierdzili, że wieczorny program już się skończył. „Zgubili” wiele godzin. Ich przypadkiem zajęli się Andy Collins i Barry King, którzy po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii zastosowali regresję hipnotyczną w celu wyjaśnienia „zgubionego czasu”. Dayowie, pod wpływem hipnozy przypomnieli sobie, że zostali zabrani przez Obcych na pokład statku kosmicznego i poddani badaniom medycznym. Ale Obcy, z którymi mieli do czynienia Dayowie, byli wysokimi humanoidami przypominającymi tych, o których opowiadali kontaktujący się. Ufolodzy nazywają takie istoty Nordykami. Jak się wkrótce przekonamy, między brytyjskimi i amerykańskimi przypadkami uprowadzeń dają się zaobserwować istotne różnice w opisach Obcych.
W czasie jednej z sesji hipnotycznych w 1978 roku obecna tam Jenny Randles zapytała panią Day, dlaczego Obcy porywają ludzi, i usłyszała, że właśnie Obcy w drodze inżynierii genetycznej stworzyli rasę ludzką i od czasu do czasu przeprowadzają testy. Co szczególnie interesujące, pani Day sprawiała wrażenie, jakby nie powtarzała swojej wcześniejszej rozmowy z Obcymi, lecz bezpośrednio przekazywała pytania Jenny Obcym! Wydawało się to nieprawdopodobne i przypominało przypadek Maureen Puddy z Australii, która „widziała” Obcych, stojący zaś obok niej badacze UFO nie mogli dostrzec nic. Czy pani Day po prostu konfabulowała, czy też jej przeżycia miały miejsce w innej rzeczywistości?
Przypadek ten tylko utwierdził Jenny w jej nieufności wobec stosowania hipnozy w badaniu uprowadzeń. W 1987 roku, kiedy amerykańscy ufolodzy spierali się, czy na-
leży uciekać się do pomocy hipnozy, Jenny -jako dyrektor BUFORA- wprowadziła pięcioletnie moratorium na stosowanie hipnozy. Można się tylko zastanawiać, czy to radykalne posunięcie miało jakiś wpływ na znaczne różnice między amerykańskimi a brytyjskimi przypadkami uprowadzeń.
EIsie Oakensen

22 listopada 1978 roku Elsie Oakensen spotkała UFO, jadąc z pracy do domu autostradą A5 w stronę Towcester. Początkowo sądziła, że widzi nisko lecący samolot, który za chwilę się rozbije. Kiedy zobaczyła, że obiekt się nie porusza, zrozumiała, że to nie samolot. Przyjrzawszy się dokładniej, dostrzegła szary pojazd o kształcie hantli z jasnymi światłami na obu końcach – czerwonym i zielonym. Dojeżdżając do domu, w wiosce Church Stówę, cały czas widziała ów obiekt; nagle zielone światło zaczęło błyskać, jakby dając sygnały. Elsie opowiadała, że jej samochód zaczął się dziwnie zachowywać, w pewnym momencie nawet zatrzymał się, mimo iż nie hamowała. W tajemniczy sposób zrobiło się zupełnie ciemno, chociaż jeszcze przed chwilą było widno. Tymczasem nad drogą pojawiło się jasne światło. Kiedy Elsie dotarła do domu, okazało się, że podróż trwała pół godziny, zamiast – jak zwykle – piętnaście minut. Przypadkiem Elsie zajęło się BUFORA, ale mimo iż udało się znaleźć innych świadków, żaden z nich nie chciał wystąpić publicznie i badania trzeba było na pewien czas przerwać. Jednak ostatnio jeden ze świadków zdecydował się zeznawać, a jego relacja stanowi istotne potwierdzenie opowieści Elsie. Georgina Lourie jechała samochodem z trójką przyjaciół mniej więcej w tym samym czasie co Elsie. Również oni widzieli światła, a ich samochód zatrzymał się. Na koniec zobaczyli obiekt odlatujący z wielką prędkością.
W 1979 roku Martin Keatman, jeden z regionalnych koordynatorów BUFORA, zaproponował zastosowanie hipnozy w celu wyjaśnienia, co zdarzyło się w ciągu „zgubionych” piętnastu minut. Elsie wyraziła zgodę i Graham Phillips oraz Andy Collins przeprowadzili sesję. Pod wpływem hipnozy Elsie przypomniała sobie zbliżające się do niej jasne światło i dwie istoty przypominające duchy.
Spotkanie to odmieniło życie Elsie, która odtąd zaangażowała się w sprawy poprzednio zupełnie jej nie interesujące. Zajęła się parapsychologią, a nawet została uzdrowicielką. Cokolwiek spotkało Elsie, uważa to za cenny dar.
Lynda Jones

Pewnego letniego wieczoru w 1979 roku w Didsbury, niedaleko Manchesteru, Lynda Jones spacerowała ze swoimi dziećmi. Nagle zobaczyli jakiś obiekt spadający z nieba i sądząc, że to samolot, który za moment się rozbije, rzucili się na ziemię. Kiedy ów obiekt przeleciał tuż nad ich głowami, pobiegli na pobliskie wzgórze, by mieć stamtąd
lepszy widok. Ku swojemu zaskoczeniu ujrzeli UFO o kształcie półksiężyca. Ciekawa z natury Lynda poczuła, że coś ją do niego ciągnie. Czas jakby się dla niej zatrzymał, kiedy poszła w stronę jasno świecącego obiektu. Wówczas jej córeczka głośno krzyknęła i wszyscy troje uciekli.
Kiedy wrócili do domu, okazało się, że „zgubili” pół godziny, a następnego ranka mąż Lyndy, Trevor, zauważył wokół jej oczu dziwne czerwone ślady, jak po oparzeniu słonecznym.
Lynda, poddana hipnozie, opowiedziała, że zobaczyła na polu jakąś postać i poczuła, że unosi się w powietrzu. Przypomniała sobie pobyt w pomieszczeniu z trzema wysokimi, ubranymi w obcisłe kombinezony istotami o czarnych włosach i czarnych, migdałowego kształtu oczach. Istoty te świeciły jej w twarz jaskrawym światłem. Nie potrafiła w żaden sposób wyjaśnić tego zdarzenia, przekraczającego granice jej wiedzy i doświadczenia.
Dochodzenie w tej sprawie prowadził Harry Harris, energiczny prawnik z Manchesteru, zwolennik stosowania hipnozy w badaniach. Harry poświęcił znaczne sumy na opłacenie wykwalifikowanych hipnotyzerów, którzy pomagali mu badać wiele przypadków.
Bob Taylor

Do dzisiaj trwają spory, czy w tym przypadku rzeczywiście doszło do uprowadzenia. Wprawdzie w tej relacji nie pojawiają się żadne obce istoty, ale jest ona ważna, ponieważ opisuje wrogą akcję UFO. 9 listopada 1979 roku leśniczy Bob Taylor szedł ze swoim psem przez las Dechmond niedaleko Lmngston w Szkocji, kiedy zobaczył wielkie UFO, bezgłośnie unoszące się na wysokości około 70 metrów nad ziemią. Nagle od statku oderwały się dwa małe kuliste przedmioty i szybko ruszyły w stronę zaskoczonego leśniczego. Obiekty te miały na powierzchni rodzaj kolców – przypominały stare miny morskie. Kule przyczepiły się do spodni Taylora i przecięły je. Bob zapamiętał, że zanim stracił przytomność, poczuł ostry, drażniący zapach. Kiedy się ocknął, usłyszał jeszcze dźwięk obiektu oddalającego się z wielką szybkością. Wrócił do samochodu, ale ten nie chciał zapalić. Poinformował o całym zdarzeniu policję, która po przybyciu na miejsce stwierdziła, że na polanie istotnie musiał stać jakiś ważący wiele ton obiekt.
Znajomi i przyjaciele Taylora – z których jednego spotkałem przypadkiem przed kilkoma laty – byli absolutnie zgodni co do tego, że jest on uczciwym człowiekiem i nie miał żadnego powodu, by kłamać.
Alan Godfrey

Jeden z najsłynniejszych brytyjskich przypadków uprowadzenia przez Obcych miał miejsce 28 listopada 1980 roku. Brał w nim udział policjant z miasteczka Todmorden
w Yorkshire. Godfrey właśnie kończył nocną służbę, kiedy otrzymał rozkaz sprawdzenia doniesień o tym, że kilka krów uciekło z czyjegoś pastwiska i weszło do prywatnych ogrodów. Godfrey ruszył w stronę miejsca, gdzie miał się wydarzyć ten incydent, ale kiedy wyjechał zza jednego z zakrętów, ujrzał na drodze przed sobą coś, co początkowo wziął za autobus. Przyjrzawszy się bliżej, zorientował się, że jest to UFO o kształcie rombu, unoszące się około półtora metra nad ziemią. Godfrey próbował skontaktować się z posterunkiem, ale -jak to się często zdarza w pobliżu UFO – urządzenia przestały działać. Godfrey postanowił naszkicować obiekt w notesie; kiedy skończył, okazało się, że w nie wyjaśniony sposób znalazł się o jakieś sto metrów dalej, niż był poprzednio. UFO zniknęło. Godfrey pojechał na posterunek i wraz z kolegą wrócił na miejsce zdarzenia. Obaj zauważyli, że droga była o wiele bardziej sucha w miejscu, gdzie Godfrey widział obiekt. Co jeszcze dziwniejsze, po przyjeździe na posterunek Godfrey stwierdził, że jest znacznie później, niż sądził.
Poddany hipnozie – również i tym razem seans zorganizował i opłacił Harry Har-ris – opowiedział o uprowadzeniu. Podobno wysiadł z samochodu, by lepiej przyjrzeć się obiektowi, gdy nagle zobaczył jasne światło, emitowane przez pojazd. Przeraził się i próbował odjechać, ale okazało się, że nie może uruchomić samochodu. Poczuł, że coś go obezwładnia, i zdał sobie sprawę, że znajduje się wewnątrz statku, gdzie ujrzał wysoką, brodatą postać o imieniu Józef oraz małe stworzenia -jak mu wyjaśnił Józef: roboty. W pewnym momencie Godfrey zauważył na statku nawet psa:
pojawienie się zwierzęcia na pokładzie UFO jest niezwykle rzadkie, chociaż Amerykanka Judy Doraty podobno widziała porwaną krowę, która następnie została poddana sekcji.
Godfrey opowiadał, że położono go na czymś w rodzaju stołu, ale nie mógł sobie przypomnieć żadnych szczegółów poza jasnym światłem i jakimiś przyrządami. Godfrey był bardzo zestresowany w czasie pierwszej sesji hipnotycznej, a w czasie drugiej stwierdził, że nie powinien opowiadać o owych przyrządach.


Alfred Burtoo

Ten fascynujący przypadek należy traktować raczej jako kontakt niż uprowadzenie, ale jest ważny chociażby jako dowód na to, że epoka kontaktów z Obcymi nie minęła, mimo iż niektórzy ufolodzy tak właśnie sądzą. Nocą 12 sierpnia 1983 roku Alfred Burtoo łowił ryby w kanale Basingstoke niedaleko Aldershot w Hampshire, kiedy ujrzał zbliżające się do niego jasne światło. Pies zaczął ujadać i wtedy Alfred dostrzegł idące w jego stronę dwie istoty. Miały one niewiele ponad metr wzrostu, były ubrane w jednoczęściowe zielone kombinezony i rodzaj hełmów. Poleciły Alfredowi iść za sobą, co ten posłusznie uczynił. Wkrótce dotarli do stojącego na ziemi UFO i weszli do środka. Po chwili istoty kazały stanąć Alfredowi w świetle lampy i zapytały go o wiek. Odpowiedział, że ma siedemdziesiąt siedem lat i ku swojemu rozczarowaniu usłyszał, iż jest zbyt stary i słaby, po czym pozwolono mu opuścić statek. Wracając do swoich wędek, usłyszał jękliwy odgłos i zobaczył statek, startują-
cy i odlatujący z wielką prędkością. Może się to wydać niewiarygodne, ale Alfred Burtoo spokojnie wziął wędkę i wrócił do łowienia ryb. Umarł w 1986 roku, nie zmieniwszy niczego w swojej opowieści.


Porwanie w llkley Moor

l grudnia 1987 roku były oficer policji Philipp Spencer spacerował po wrzosowisku llkley w Yorkshire, zamierzając zrobić parę fotografii. Usłyszał niski, brzęczący dźwięk i zobaczył na wrzosowisku dziwną istotę. Sfotografował ją i poszedł za nią. Dotarł do UFO o kształcie dysku, wyglądającego, jakby składało się z dwóch osobnych części, w jakiś sposób połączonych. Tajemnicza istota weszła do pojazdu, który wystartował, odlatując z wielką szybkością. Kiedy Spencer wrócił do domu, okazało się, że stracił dwie godziny. Poddany hipnozie przypomniał sobie, że został zabrany na statek i umieszczony na stole przez istoty o spiczastych uszach. Podobnie jak wielu innych uprowadzonych, zobaczył film pełen apokaliptycznych obrazów. Pokazano mu też drugi film, którego treści nie pozwolono wyjawić.
James i Pamela Millenowie

We wrześniu 1990 roku Millenowie byli na wakacjach w Dorset; pewnej nocy nieoczekiwanie obudzili się tuż przed trzecią rano. James wyszedł na zewnątrz i zobaczył wiele pomarańczowych świetlistych kuł, jakby tańczących w powietrzu nad pobliskim polem. Pokazał je Pameli i oboje zafascynowani obserwowali kule, bezgłośnie poruszające się po niebie. Po kilku minutach James postanowił pójść po aparat fotograficzny. Co się zdarzyło później – właściwie nie wiadomo. Pamela opowiadała, że James przyszedł i zwrócił uwagę na stos niedopałków papierosów u j ej stóp- co wydawało się dziwne, ponieważ nie było go najwyżej minutę. Ale ich zegarki pokazywały piątą czterdzieści rano. Stracili ponad dwie i pół godziny.
Później James przypominał sobie, że znalazł się w okrągłej sali, leżąc na czymś chłodnym, a wokół niego stały postaci w szatach podobnych do tych, które noszą członkowie Ku-K.lux-K.lanu. James nie ma pojęcia, co się z nim działo, ale jest przekonany, że było to „coś dobrego”.
Tych kilka przypadków, które przedstawiliśmy, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Dowodzą one, że uprowadzenia przez Obcych nie ograniczają się tylko do Ameryki. W Wielkiej Brytanii odnotowano szereg tego rodzaju zdarzeń; wiele takich, które osobiście badałem, przedstawię w drugiej części tej książki. Oprócz tego miało miejsce wiele uprowadzeń, których ofiary nie powiadomiły o tym nikogo, nie chcąc narażać się na śmieszność lub po prostu nie wiedząc, do kogo się udać w takiej sprawie. W czasie mojej pracy dla Ministerstwa Obrony zetknąłem się z wieloma osobami, którym nawet nie przyszło do głowy, by porozmawiać o tych problemach z ufologami.


źródło : www.ufohome.terramail.pl/arty/fragm.htm



From → Artykuły

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.